piątek, 1 sierpnia 2014

22. Powrót




-Fajna bluzka-warknął Calum, sprawiając, że o mało co nie spadłam z parapetu.
-Miłe przywitanie, skarbie- powiedziałam masując łokieć, który chwile temu miał bolesne spotkanie ze ścianą. Brunet usiadł na krześle przy biurku i spojrzał na mnie smutno. Wyglądało to jakby chciał mnie przeprosić za poprzednie słowa ale nie mogło mu to przejść przez gardło. W rzeczywistości nie  miałam się czego dziwić. Cal nie cierpi Kita i mogłam się domyślić, że widokiem mnie w jego bluzce nie wywołam u niego pozytywnych emocji. Nawet Niall mnie ostrzegał. Teraz wiem, że mogłam to przemyśleć kilka razy a nie mieć gdzieś uczucia Caluma. Skąd mam wiedzieć, jak on się czuje? Wydawało mi się, że po prostu próbuje mnie poróżnić z moim przyjacielem by mieć mnie tylko dla siebie.  Właściwie dopiero teraz zauważyłam, że go to w jakimś stopniu boli, choć tego taktownie nie okazuje. Zeskoczyłam z parapetu, usiadłam na kolanach Hooda i bezczelnie wpiłam się w jego usta. Czułam jak się uśmiecha.Chłopak w pewnej chwili lekko mnie od siebie ociągnął, po czym ściągnął ze mnie własność Kita mówiąc przy tym "tego nie potrzebujemy" i znów złączył nasze usta.


**

Zbiegłam ze schodów i zupełnie olewając chłopaków siedzących w salonie, podbiegłam do drzwi, wsunęłam na nogi białe trampki i już miałam wychodzić, gdy obok mnie wyrósł Zayn.
-A panienka gdzie się wybiera?- skrzyżował ręce i oparł się plecami o ścianę.
-Idę się przejść- wzruszyłam ramionami- w końcu jest normalna pogoda.
-"Normalna pogoda"? A ostatnio pogoda była jaka?
-Jeżeli uważasz, że 32 stopnie to norma....
-Za ile wrócisz?-przerwał mi za co go spiorunowałam wzrokiem.
-Nie wiem...godzina?- nacisnęłam klamkę i opuściłam mieszkanie. Podążałam chodnikiem, nucąc sobie pod nosem piosenkę, którą słyszałam może ze dwa razy w radiu.
 Wstąpiłam do sklepu i podeszłam do kasy, po drodze łapiąc butelkę wody. Uśmiechnęłam się do chłopaka stojącego przede mną. Był to wyższy ode mnie brunet o ciemniejszej karnacji i burzą loków na głowie. Miał sympatyczny wyraz twarzy. Odwrócił się do mnie przodem i wyciągnął dłoń.
-Jestem Oscar.
-Cat- uścisnęłam jego dłoń obdarowując po raz drugi uśmiechem, który odwzajemnił.
-Cat- piękne imię dla równie pięknej dziewczyny- opuściłam głowę, pozwalając przy tym żeby włosy częściowo zasłoniły mi twarz. Przynajmniej dzięki temu odruchowi, nowo poznany chłopak nie widział wypieków na moich policzkach.
-Zawsze wyrywasz laski w sklepie?- zapytałam już trochę bardziej pewnie niż się czułam dotychczas.
-Nie-odparł robiąc minę jakbym nie wiem jak strasznie go obraziła. Chwilę się mi przyglądał po czym się odwrócił, aby zapłacić za swoje zakupy. Na odchodne powiedział "do zobaczenia" i wyszedł. Nie wiem dlaczego ale miałam ochotę krzyknąć, żeby poczekał, jednak zrozumiałam, że wyszłabym na idiotkę krzycząc tu. Szybko zapłaciłam za wodę i wybiegłam ze sklepu ale jego nigdzie w pobliżu nie było.
Z cichym westchnięciem ruszyłam przed siebie, lecz w kierunku przeciwnym do położenia mojego domu. Tak właściwie to domu chłopaków, można by powiedzieć, że jestem tam jedynie gościem. Gościem, który i tak w końcu zniknie. Właściwie już od dłuższego czasu myślałam nad przeprowadzką, nad zaczęciem samodzielnego życia. Nie chodzi mi o powrót do Amy, nie. Mam na myśli własne mieszkanie. Moje cztery kąty. Jakieś niewielkie. Nigdy nie lubiłam dużych domów. W naszym rodzinnym można było się łatwo zgubić. Mama za to wolałaby się zabić niż mieszkać w małym domku. Ona od zawsze miała wymagania, co było skutkiem wychowywania jej przez dziadka. Babcia umarła, gdy mama miała dwa latka i od tego czasu opiekę przejął nad nią dziadek i nie oszukujmy się wychował ją na księżniczkę.
Słońce zakryła powłoka ciemnych chmur. Nagle zrobiło się chłodno a po chwili zaczęły spadać krople deszczu. Jako, że odeszłam daleko od domu, zdecydowałam, że przeczekam  ulewę pod daszkiem baru o nazwie "pod jemiołą".  To samo zrobiło paru innych ludzi. Niedaleko mnie stali: starsza pani z zapewne wnuczką, mężczyzna w średnim wieku oraz kobieta nieodrywająca wzroku od swojego telefonu.
Czekałam dziesięć, piętnaście minut a pogoda nie miała zamiaru się poprawić. Czubkiem buta kopnęłam kamień leżący przede mną.
Teraz stałam na zewnątrz sama. Reszta albo poszła do domu w deszcz albo schowała się w barze. W pewnym momencie usłyszałam za sobą kroki, które były coraz wyraźniejsze. Nie odwróciłam się, gdy ucichły. Zrobiłam to dopiero, kiedy poczułam na karku czyiś oddech. Wtedy ujrzałam....


_________________________________________________
_________________________________________________

Nudny rozdział, wiem. Za to w następnym będzie się dużo działo. Ciekawe kto to był za nią, hmm....
Sprawa tego bloga wygląda tak- mam zamiar napisać jeszcze ze dwa rozdziały i na tym zakończyć pierwszą część. Druga będzie miała około dziesięciu rozdziałów. Do zobaczenia we wtorek :)

3 komentarze:

  1. Czy ten Oscar będzie się jeszcze pojawiał? W sumie to chciałabym, bo lubie jak Cal jest zazdrosny :P
    Fajny rozdział.
    Życzę weny i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D
    Edzia

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh :) to co teraz zgadywanki kto to? :P
    Ja myślę, że to albo Oscar, albo Cal, albo ewentualnie Kit :)
    Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny blog. Wciagnal mnie.
    Tyle sie dzieje.
    Szczerze nie rozumiem dlaczego Cal tak bardzo nie lubi kita. Ten chlopak wydaje mi sie mily. Ale moze to tylko moja opinia.
    Cciekawi któż taki za nią stoi. Może to Tom...nie mam pojęcia.
    Czekam z niecierpliwoscia na dalsza czesc histori

    OdpowiedzUsuń